Trudna sprawa z nami emigrantami. Niby możemy jechać i pracować gdzie chcemy. Niby Polska w ruinie i tylko za granicą człowiek można coś osiągnąć. Niby socjal w Lądku najlepszy, ale jakoś nie wszystkim wychodzi.
Uwielbiam reportaże. Uwielbiam i kropka. Nic tak dobrze nie odda miejsca, klimatu, samego człowieka, jak reportaż. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to przecież opowieść przefiltrowana przez reportera, zupełnie nieobiektywna. I Bogu dzięki, odpowiem. Bo reporterów mamy pierwsza klasa.
Ewa Winnicka w „Angolach” rozmawia z kilkunastoma bohaterami, którzy z bardzo różnych powodów decydują się na pracę w Anglii. Od tych, którzy radzą sobie doskonale i zarabiają duże pieniądze, przez tych, którzy radzą sobie średnio i są albo zadowoleni albo marudzą na potęgę, że nie tak miało być, po tych, którym nie wyszło w ogóle, leżą pod mostem i nie mają już siły nawet marudzić. A może jest im już wszystko jedno.

Zawsze uważałam, że nie trzeba daleko wyjeżdżać, żeby być szczęśliwym, ale też każdy dokonuje swoich własnych wyborów i szuka szczęścia po swojemu. Ja wolę być tu na miejscu i mieć różnie, ale z rodziną i przyjaciółmi, niż gdzieś tam, być może za większe pieniądze (może!), ale ciągłym poczuciu emocjonalnego niedostatku i tęsknoty, którą trudno sobie nawet wyobrazić.
Ta samotność i tęsknota to taki lejtmotyw wszystkich reportaży. Nawet, kiedy nie jest wypowiedziana wprost, wypala oczy. Niezależna od statusu i kasy. Brytyjczycy zaprzyjaźniają się wolno albo wcale, a człowiek długo nie wytrzyma w przezroczystej bańce sam ze sobą. Te reportaże pokazują też ogromną ignorancje ludzi, którzy wyjeżdżają i nawet po kilku miesiącach nie potrafią w obcym języku załatwić swoich spraw w urzędzie. Niewyobrażalne. Ale też z drugiej strony, jak można mieć siłę na naukę i rozwój, po 12 godzinach pracy, przy taśmie produkcyjnej?
W książce pada jedno ważne stwierdzenie, które wypowiada jedna z bohaterek: “Jeżeli nie układa ci się w pracy i w życiu osobistym, nie licz, że za granicą będzie lepiej. Tam będzie tylko trudniej.” Trudno jest też przejść obojętnie koło tych historii. “Angole” to ważny zapis naszych czasów.
Nasza ocena:
Nasza ocena: 4 –pretekst żeby zostać w łóżku (Wrrrr) – nasza subiektywna skala
Ewa Winnicka „Angole”
Wydawnictwo „Czarne” 2014