Maj przyniósł pierwsze gorące promienie słońca, dużo dobrej energii życiowej i nie mniej książek niż kwiecień. Zresztą sami zobaczcie. Może trzeba trochę deszczu, żeby to wszystko przeczytać 😉
Marta czyta w maju:

Lauren Groff “Fatum i furia” (Wydawnictwo Znak, 2016)
Najgłośniejsza amerykańska powieść 2015? Przeczytał ją Barack Obama i się zachwycił? Nie czytam książek, które prezydent USA poleca, ale zdaje się, że ta powieść jest warta zainteresowania. Jest mroczny sekret, niepokój, miłość i poruszenie. “Huffington Post” napisał, że tylko Groff tak subtelnie nasyca każdą emocje sprzecznymi emocjami. I to do mnie przemawia.

Anna Sulińska “Wniebozwzięte. O stewardesach w PRL-u” (Wydawnictwo Czarne, 2016)
Jedyne postanowienie noworoczne w tym roku, to w 2016 czytać więcej reportaży. I nie odpuszczać. Początek roku nie był pod tym względem udany, ale to nic nie szkodzi. Ciepłe, majowe dni już przyniosły ciekawą nowość. Życie stewardes w PRL-u musiało przypominać życie na innej planecie. Co jednak kryło się pod ich doskonałym strojem i starannym makijażem? Zajrzymy.

Katarzyna Tubylewicz “Ostatnia powieść Marcela” (Wielka Litera, 2016)
Kupiłam ją w ciemno. Bardzo dobrze wspominam ostatnią powieść Katarzyny Tubylewicz – “Rówieśniczki” polecam niezmiennie.
Tymrazem historia romansu autora bestsellerów, wiecznego podrywacza, z dziewczyną z prowincji. Miejmy nadzieję, że podobnie jak w poprzedniej książce autorce uda się błyskotliwe nakreślić obraz polskiego społeczeństwa. Czekam z niecierpliwością.
Rekomendacja, której można zaufać. “Tubylewicz stworzyła prawdziwy portret wiecznego Piotrusia Pana. Jednak to kobiety grają tu pierwsze skrzypce, na niepokojącą nutę.” – Grażyna Plebanek

Maria Lunde “Historia pszczół” (Wydawnictwo Literackie, 2016)
Pszczoły to są genialne owady. Zorganizowane, współpracujące ze sobą – jak napiszę mądre, to chyba nie wyjdzie najlepiej 😉 Bez nich podobno możemy zniknąć. Już teraz w Chinach pszczoła to dinozaur, a zapylanie kwiatów odbywa się ręcznie przez ludzi. Niestety jedna z teorii mówi, że jak one znikną, to my też.
Maria Lunde napisała książkę, która w Norwegii bije rekordy popularności. Trzy historie rodzinnie i jeden pszczeli lep. Równolegle jest ludziach i pszczołach. Wierzę, że to dobre połączenie. W literaturze też.
Patrycja czyta w maju:

Mariusz Szczygieł “Projekt Prawda” (Wydawnictwo Dowody na istnienie, 2016)
No czego jak czego, ale Szczygła nie można odpuścić. Długo wyczekiwana i obiecująca pozycja. Szczygieł wybrał się w poszukiwaniu prawdy i z tych poszukiwań stworzył swoisty literacki kalejdoskop opinii, rozmyślań wokół mało dziś popularnego zagadnienia prawdy. Czy będzie to prawda objawiona? Czy będzie egzystencjalnie? I czy jak to u Szczygła błyskotliwie i momentami zabawnie? Przeczytam i z pewnością się swoimi przemyśleniami podzielę.
Mikołaj Gogolewski “Czochrałem arktycznego słonia” (Wydawnictwo Marginesy, 2016)
Nikt lepiej nie napisze o dzikich zwierzętach jak ktoś kto od lat pracuje spędzając czas w ich pobliżu. A Gogolewski pracuje dużo i w miejscach, które dla zwykłych ludzi są niedostępne. Arktyka, Antarktyka i dalekie regiony Rosji, to tylko wybrane destynacje. Plejada czworonożnych bohaterów szeroka – od norek, lisów, jenotów, wilków i łosi, aż po pingwiny i niedźwiedzie polarne. Czy przygoda z “Czochrałem…” będzie tak ciekawa jak się zapowiada?
Stanisław Ignacy Witkiewicz “Listy do żony” (Państwowy Instytut Wydawniczy, 2016)
Za sprawą wyprzedaży w PISwie wróciłam do Witkacego, którego uwielbiam i drzewiej czytałam w ilości znacznej. “Listy do żony” juz od dawna chodziły mi po głowie, a maj jakoś wyjątkowo sprzyja czytaniu cudzej korespondencji. A więc na pohybel nowościom! Wracam do staroci!
Z gustem i u mnie podobnie. Wszystkie z wyjątkiem jednej mam na swojej liście “must read” 🙂
Widzę, że mamy podobny gust czytelniczy. Chyba się polubimy. 🙂 Jestem ciekawa Waszych opinii!