Zawsze podejrzewałam, że szczęście na spada nam z nieba albo nie rośnie na drzewie. Nie ma podziału na szczęściarzy i pechowców. Po prostu są ludzie, którzy chcą być szczęśliwi i tacy, którzy skutecznie sobie to uniemożliwiają. Ale czy to można zbadać, udowodnić, usystematyzować?
Oczywiście pewne rzeczy, które nas spotykają zależą od genów, startu w życiu, rodziny i tak zwanych okoliczności środowiskowych, ale one nigdy same w sobie nie stanowią o szczęściu, nie predysponują, o czym najlepiej świadczą historie moich znajomych i pewnie Waszych również. Prawda jest taka, że na szczęście – takie, które czujemy gdzieś bardzo głęboko siebie, trzeba się natyrać, zapracować w polu…dosłownie. Nie ma szczęścia z przydziału. “Kod szczęścia” Profesora Richarda Wisemana to książka, która to udowadania.

Chociaż nie czytam dużo poradników i przewodników po życiu duchowym, sportowym, kuchennym, to takie książki lubię. Szczególnie, że wnioski płyną z badań i są nie tylko zaskakujące, ale też bardzo inspirujące. Cztery zasady szczęścia przedstawione przez autora są proste i do natychmiastowego zastosowania. Także szczęściarze, zostaliście rozgryzieni, a maruderzy musicie się wziąć do roboty. Natychmiast! Moja ulubiona zasada to sieć szczęścia, ale nie zdradzę na czym dokładnie polega. Przeczytajcie i poczujcie ulgę, że wszystko jest w zasięgu ręki – nawet taki absolut jak szczęście.

Richard Wiseman “Kod szczęścia”
Wydawnictwo W.A.B
Również polecam. Zaskakuje pozytywnie i jest przeciwieństwem szarlatanerii w postaci “Potęga podświadomości” Josepha Murphy.