Czytanie “Króla” Szczepana Twardocha w czasach, kiedy większość z nas zastanawia się nad tym co się do cholery dzieje z tym światem i dlaczego dążymy do samozniszczenia, działa jak walnięcie w pysk. Osadzona w polskim piekiełku lat 30tych XX wieku najnowsza powieść jest niepokojąco aktualna.
Ociekający testosteron. Dawno nie czytałam książki tak ociekającej testosteronem. Twardoch, podobnie jak w Morfinie, wyciaga nas do najgorszych spelun i burdeli w Warszawie. Niemal czuć w nozdrzach ten specyficzny zapach – oparów alkoholu, dymu papierosowego, męskiego potu i krwi. W powietrzu ciagle buzuje jakieś erotyczne napięcie i nierozładowana agresja, która znajduje raz po raz ujście w brutalnych pobiciach, gwałtach i morderstwach.
Dodatkowo ten kult penisa. Ma się wrażenie, że jest on jakimś motywem przewodnim powieści i ważnym rekwizytem rozgrywajacej się akcji. Nie wiem czy jest druga książka, w której tyle miejsca poświęca się opisom męskiego przyrodzenia.
Przedwojenna gangsterka. Król ma coś z Pitbulla. To trochę podobny świat haraczy, brutalnych pobić i zabójstw, a przede wszystkim walki o kontrole nad miastem, z tą różnicą tylko, że gangsterzy chodzą w garniturach i eleganckich butach.
Akcja nie należy do najbardziej dynamicznych, a początkowo nawet nieco się ślimaczy. Z biegiem czytania jednak coraz bardziej się rozkręca, a klimat szemranej, przedwojennej Warszawy zaczyna wciągać. To historia Jakuba Szapiro, żydowskiego boksera-gangstera, który na zlecenie swoich szefów bez mrugnięcia okiem zabija dłużników lub wrogów, mając jeden cel: zostać królem tego miasta. Na początku go nie lubisz, nie daje ci powodu, bo poznajesz go od razu z najgorszej strony. Z czasem jednak wchodzisz z nim do domu, poznajesz go lepiej i zaczynasz się jakoś przełamywać.
Napięcie buduje rodzące się marzenie lepszego świata w dalekiej Palestynie, która niczym marzenie o Moskwie w dramatach Czechowa, z biegiem akcji opanowuje myśli i uczucia bohatera. Ty, wiedząc co sie zaraz stanie w Polsce z Żydami, zaczynasz mu coraz mocniej kibicować i chcesz coraz bardziej, żeby wyjechał i żeby zdążył uciec.
Polska – skurwiona, pijana i rasistowska. Wszystko to osadzone jest w przedwojennym polskim piekiełku miedzywojnia. Nie ma jednej Polski. Jest Polska katolicka z ONR i antysemityzmem, a także Polska żydowska, ze swoim jidysz i koszernym jedzeniem. Jest Polska elit – wyniosła i obrzydliwe bogata, są skorumpowani politycy, policja i dziennikarze, jest też w końcu Polska skurwiona i pijana żyjąca na skraju nędzy, z przemocą domową i głodem na codzień. Szczeliny między tymi światami wypełnia gangsterka i ludzie tacy jak Szapiro, który żyje pomiędzy nimi i Polskę generalnie ma w dupie.
W tle rozgrywki polityczne, wiszący w powietrzu zamach stanu, dziennikarze o skrajnie prawicowych lub lewicowych poglądach i coraz większe ograniczenia życia publicznego dla mniejszości etnicznych. Jednym słowem typowe polskie piekiełko.
Nieznośna powtarzalność historii. “Król” idealnie wpisuje się w teorię historycznego tragizmu i kolistości czasu, teorii u podstaw której leży pesymistyczne przekonanie o nieuchronnej powtarzalności procesów historii, która zawsze dąży do śmierci i zniszczenia.
Przygnębiające jest to podobieństwo nastrojów, atmosfery nienawiści i podziałów na lepszy i gorszy sort Polaków. Nie jest to niestety pocieszające w odniesieniu do tego co dziś dzieje się aktualnie w naszym kraju. To piekiełko się gdzieś cały czas w nas kotłuje i tli, aż wcześniej czy później wybucha. Chcemy tego czy nie historia chyba właśnie zatacza koło.
Król, Szczepan Twardoch
Wydawnictwo Literackie, 2016
Świetna recenzja!
“Króla” będę czytać już niebawem, to nasza książka na luty w moim Klubie Miłośniczek Książek. Pozdrawiam!
Marku, daj znać, czy ci się spodoba! Pozdrawiamy! 🙂