Kompletnie zapomniałam, że nie napisałam kilku słów o nowej książce Foera – „Oto jestem”. Zatem oto one.
U Foera znalazłam współczesną Amerykę i bohaterów, którzy mogliby być moimi sąsiadami. Są normalni, żeby nie powiedzieć przeciętni, mają swoje problemy i rysy na obrazku rodzinnym. Mają wspaniałe, błyskotliwe dzieciaki i tak zwaną pełną chatę. Zawsze coś się dzieje, kilka razy dziennie jest ważna rozmowa o czymś niecierpiącym zwłoki, jest chory pies, którym trzeba się zająć i coś jeszcze, co dodaje smaczku – poczucie humoru. U Foera to bardziej czarny humor czy raczej groteska, ale tym bardziej pasuje do narracji i wydarzeń, które zgotował autor dla swoich bohaterów.
Kobieta, z którą umówiony był na lunch, napisała, że utknęła za śmieciarką, nie pomyślał, żeby wziąć jakąś książkę albo gazetę, a każde krzesło w Starbucksie zajęte było przez kogoś, kto skończy swoje bardziej rozcieńczone życie, zanim zdąży skończyć swój cienki pamiętnik, przez co Jacob nie miał gdzie przysiąść, żeby zanurkować w swoim cienkim telefonie.
Blochowie nie spędzają wieczorów na przeżywaniu dziejów swojego narodu, nie szukają informacji o Izraelu przy porannej kawie, nie zamartwiają się atakami przy wieczornych wiadomościach – żyją tak, jak każda amerykańska rodzina z przedmieść. Trochę bezrefleksyjnie, a trochę tak po prostu jak każdy z nas, zabiegany i zapracowany.

Bar micwa najstarszego syna Państwa Blochów, to dzień sądny. Punkt styku wszelkiego zła. Rozpad rodziny amerykańskich Żydów, spokojnie żyjących w USA, zbiega się z rozpadem świata zewnętrznego. Na tę ważną uroczystość przybywa rodzina z Izraela i sprawy Blochów się nieco komplikują. Jak na dłoni widać, że bycie Żydem tam (w Izraelu) i tu (w USA) to dwie planety, oddalone i pozbawione zrozumienia. I żeby tego było mało następuję gigantyczny wyrwa. Rozwala się rodzina Blochów – smsowa zdrada małżeństka nie może skończyć się dobrze i rozpada się Izrael, zaatakowany i bombardowany przez wrogów. Te dwie katastrofy choć pozornie nie nie mają związku ze sobą, powodują ogólną rozpierduchę, a każdy członek rodziny musi się z nią skonfrontować.
Foer niespecjalnie dramatyzuje, nie wprowadza też atmosfery apoklipsy. Sprawnie łączy współczesne wątki zagrożonego świata, w którym część jest faktycznie zagrożona, a część je obiad i nie może sobie nawet wyobrazić, jak może być inaczej. Jednocześnie się od nich dystansuje – genialnie wykorzystując do tego humor. To co dramatyczne, staje się zabawne. Buduje też najlepszych i najbardziej bystrych bohaterów dziecięcych, z jakimi ostatnio spotkałam się w literaturze.
Jedyny minus to objętość książki. Właśnie przy Foerze ostatecznie upewniłam się w przekonaniu, że autorzy powinni umieć się streszczać – trochę z szacunku do czytelnika, a trochę z umiłownia swojego własnego czasu. Ale poza tym jeżeli chcecie czytać błyskotlilwe książki o współczesnych czasach, niepokojących wydarzeniach i ludzkim rozdarciu, to Foer świetnie się do tego nadaje.
Kiedy gonimy za szczęściem, uciekamy przed zadowoleniem.

Jonathan Safran Foer „Oto jestem”
Wydawnictwo W.A.B, 2017
2 komentarze
Agussiek
Bardzo chcę przeczytać tę powieść. Każda kolejna pozytywna opinia tylko mnie w tym postanowieniu utwierdza 🙂
Marta
Myślę, że warto. Mimo, że jest stanowczo za długa 😉