Wracam do poezji! To postanowione!
Trafiło mnie jak obuchem w łeb podczas ostatniego koncertu Świetlików w Hydrozagadce. Teraz chodzą za mną wiersze i nie mogą się odczepić.
Koncert był przedni.
Świetlicki, poeta będący zwykle w nastroju nieprzysiadalnym, tym razem w doskonałym humorze wykrzyczał swoje wiersze lekko bełkotliwie i mocno ekspresyjnie.
Wyjątkowy klimat tego wieczoru to efekt: aktualnej sytuacji politycznej, flaszki Jacka Danielsa (0,7) wypitej na scenie wypalonej paczki Cameli wyżebranej ze sceny. Kto dziś pali cygary na scenie i pije wódę z gwinta?!;) Wiem jak to brzmi, ale mimo całej tej artystowskiej pozy było w tym wszystkim coś prawdziwego.
Było w tym też coś starego i sentymentalnego. Nie tylko uderzyła mnie starość Pana Marcina, ale było też w tym wieczorze coś takiego… dawnego, wyczuwalny klimat tamtej epoki.
Epoki kiedy można jeszcze było palić w knajpach, kiedy siedzielismy w takich spelunkach piliśmy piwo, palili cygary i rozmawiali o życiu, śmierci i muzyce.
Wracaliśmy wtedy pijani, czasem ze śpiewem na ustach, przesiąknięci dymem papierosowym, cali w emocjach, rozedrgani od rozmów o poezji, muzyce i miłości.
Brakuje mi tych spelunek, i tego dymu papierosowego, i tych rozmów.
Dziś nikt juz nie rozmawia ani o poezji, ani o miłości.