Co za postać! Co za humor! Co za powieść!
Wpadłam w Patricka Melrose jak śliwka w kompot. Heroinista z wyższych sfer, facet po przejściach tak konkretnie, bo po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, trochę wyniosły – jak cała arystokracja, trochę postrzelony. Idealny bohater. Autor Edward St Aubyn napisał pięć części sagi, która w dużej mierze opiera się o jego własne doświadczenia. I to się czyta moi drodzy.
Grunt, żeby się zdecydować, w którym się jest dramacie, zanim się wstanie z łóżka.

Dramat Patricka polega na tym, że w dzieciństwie molestował go ojciec. To, co pogłębia dramatyczną sytuację to fakt, że urodził się w arystokratycznej rodzinie, w której (jak i całym tym środowisku) wszyscy uważają się za lepszych od innych – nie tylko od całego społeczeństwa, ale też od siebie nawzajem. Ojciec Patricka w tym temacie nie odstaje od reszty. Jest największym bufonem w towarzystwie i jak się okazuje największym dramatem swojego dziecka.
Patrick nie należy jednak do osób, które siadają w kącie i płaczą. To ten typ osobowości, który całym życiem będzie zagłuszać swoje cierpienie, aż padnie – najlepiej od alkoholu lub narkotyków – gdzieś w podłej dzielnicy miasta. Historia życia Patricka w książce poprowadzona jest dwutorowo. Poznajemy go jako heroinistę, który prowadzi się od jednego strzału do drugiego i jako już bardziej dojrzałego mężczyznę, który próbuje poradzić sobie z traumą bez narkotyków.
Czasem wielkie festiwale uprzywilejowania, a czasem służalczość i zazdrość innych utwierdziły go w przekonaniu, że stoi na szczycie.
Pozostaje jednak w świecie wielkiej, współczesnej brytyjskiej arystokracji, która swoim oderwaniem od rzeczywistości śmieszy i przeraża jedocześnie. Między herbatkami, spotkaniami przy wykwitnym jedzeniu, rozmowami o nicznym i czymś, co nikogo nie interesuje, dzieją się ludzkie dramaty, które ulatują razem z dymem z papierosów. Autorowi udało się zbudować sagę rodzinną, która obnaża całe to towarzystwo i pozbawia złudzeń wszystkich, którzy się nimi fascynują. Im wyżej w hierarchii społecznej tym mniej rozumu i ogłady.
Jeżeli leczenie rozmową jest naszą współczesną religią, to zmęczenie rozmową musi być jej najdoskonalszą realizacją.
Szaleńcza końcówka książki jest podsumowaniem świata blichtru i porcelany. Niedorzeczne problemy i wyrwane z kontekstu rozmowy, podane w szybkiej, chaotycznej formie, podkreślają bezsens działania i istnienia niektórych ludzi. Świat Patricka jest pusty i okrutny, a pieniędzmi lub pozycją płaci się za wszystko.
To dopiero pierwsza część sagi, a ja już nie mogę doczekać się kolejnych. Ewdard St. Auburn pisząc „Patricka Melrose” całymi garściami czerpał ze swojego życia i otoczenia. Wychowywał się bowiem w arystokartycznej rodzine. „Patrick Melrose” to dramat, którego największym atutem jest humor. I już sama ta kombinacja jest zabójczo pociągająca.
Ostatnie zdanie w książce: Patrick rzucił niedopałek w śnieg i nie do końca rozumiejąc, co się wydarzyło, z dziwną euforią zawrócił w stronę samochodu.

Edward St Aubyn „Patrick Melrose”
Wydawnictwo W.A.B, 2017