Był czas, że niemal kompulsywnie zaczytywałam się jego magicznymi powieściami. Ewidentnie jednak przedawkowałam, bo ostatnio jakoś tak zaniechałam i z umiarkowaną ochotą sięgałam do Marqueza. A teraz wpadła mi w ręce „Rzecz o mych smutnych dziwkach” i pomyślałam, że to będzie takie moje eleganckie i adekwatne pożegnanie z mistrzem.
Co prawda elegancko tak do końca nie było, bo rzecz dzieje się głownie w burdelu, ale faktycznie nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to jest pożegnanie, taki trochę testament Marqueza i skondensowana paczka najważniejszych przemyśleń.

„Rzecz …” jest przede wszystkim książką o starości, o braku zgody na starość i o przesuwaniu jej granicy.
„Gdy ukończyłem czterdzieści dwa lata, udałem się do lekarza, skarżąc się na utrudniający mi oddychanie ból w plecach. Zbagatelizował problem: to naturalny ból w pańskim wieku, stwierdził. – W takim razie – odpowiedziałem – rzeczą nienaturalną jest mój wiek”
Dość sugestywny tytuł książki jest równie celny co mylący i nie wyczerpuje tematu, o którym w książce będzie mowa. „Rzecz …” co prawda w burdelu się dzieje i płatnej miłości dotyczy, ale to tylko pretekst, scenografia do przemyśleń nad starzeniem się, umieraniem i tym co w życiu jest najważniejsze,a co można streścić w jednym zdaniu:
„Żeby nie było tak, że umrzesz, nie spróbowawszy jak cudownie jest się pieprzyć z miłości”
Jest też trochę o poszukiwaniu sensu w życiu, próbą definicji co jest ważne i co się liczy, ale też o tym cudownym momencie w życiu, kiedy już nic nie musisz. Bo kiedy jesteś kilka lat przed setką, to możesz mieć totalnie wywalone na wszystko. Możesz leniwie kosztować każdy dzień i jeśli tylko pozostanie Ci odrobina poczucia humoru, możesz spełnić najbardziej niemoralne zachcianki. Nawet jeśli jest to – jak w przypadku głównego bohatera – chętka na nieletnią dziewicę.
Chętnie bym „Rzecz o mych smutnych dziwkach” podrzuciła babci, bo ma dopiero 80 lat więc chciałabym ją natchnąć, że jeszcze może być miło i fajnie, ale obawiam się, że tytuł książkę całkowicie tą pozycję w jej katolickich oczach dyskryminuje.
Pozostanie więc tylko czekać na własne 90te urodziny, z nadzieją że starczy mi odwagi i poczucia humoru, aby spełniać nawet najbardziej niemoralne zachcianki.
Gabriel Garcia Marquez, „Rzecz o mych smutnych dziwkach”
Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 2013